JEST NAS: 57314 61 online | Dyskusji: 1118 | Miasta: 1331 | Grupy: 1620

test

Polak zjechał na nartach z 8013 m n.p.m.!

Środa, 16 października 2013
Andrzej Bargiel samotnie zdobył Shishapangmę. Zła pogoda nie przeszkodziła Zakopiańczykowi w zjeździe z wierzchołka góry o wysokości 8013 m n.p.m. na nartach.

40-min. zjazd pomiędzy lawinami

 

Dwieście metrów przed szczytem musiał przeczekać załamanie pogody. Gdy ruszył, koło niego zeszła lawina. Aby nie zapadać się w głęboki śnieg, musiał obrać drogę na około – po bezpiecznych, jak się okazało skałach. „O 13 miejscowego czasu, po 28 godzinach od wyjścia z bazy, osiągnąłem szczyt!” - kontynuuje Andrzej. „Wiało niemiłosiernie, ale bardzo się cieszyłem. Reszta ekipy także była szczęśliwa z tego udanego wyjścia. W końcu zapiąłem narty i ruszyłem. Byłem bardzo zmęczony, więc w trakcie zjazdu co kilka minut musiałem robić przerwy, szczególnie w górnych partiach góry. Podczas zjazdu musiałem być bardzo ostrożny, bo śniegu było naprawdę dużo, a do tego był on przewiany. Często podcinałem lawinki, które płynęły jak potoki wokół mnie. Po dojechaniu do wysokości obozu trzeciego, czułem się już bezpieczny. Bardzo szybko pojechałem do dwójki, gdzie czekali na mnie chłopaki. Zjazd trwał 40 min.”

Cała ekipa zwinęła obozy i zwiozła sprzęt do bazy. Andrzej, któremu w dwójce Grzesiek i Darek wydali już spakowany sprzęt, zjechał z nim jako pierwszy. Marcin Kin wyszedł mu na spotkanie. Wszyscy bezpiecznie wrócili do bazy. Pomimo trudnych warunków i wielu komplikacji wyprawa zakończyła się powodzeniem, a Andrzej został pierwszym Polakiem, który osiągnął szczyt Shishapangmy i zjechał stamtąd na nartach. „Gdy usiadłem pod górą i pomyślałem sobie, że chwilę temu byłem na ośmiotysięczniku, poczułem się niesamowicie. Narty naprawdę są niezwykłe – po raz kolejny sobie to uświadomiłem. Przypomniałem sobie moje początki na wsi, kiedy jeździłem z okolicznej górki na drewnianych nartach. Poczułem bardzo dużą satysfakcję z tego, co zrobiłem. To było moje marzenie i spełniło się. To znaczy, sam je spełniłem. Przykro mi tylko, że nie zrobiłem tego z Grzegorzem, bo to było bardzo ważne dla mnie. Wielka szkoda… Ale w końcu jesteśmy tacy młodzi. Sunt Leones zakłada takie wyprawy cyklicznie i może następnym razem wybierzemy się na wyprawę z Grześkiem i najmłodszym bratem Bartkiem, który rośnie w siłę?” - podsumowuje swój wyczyn i planuje kolejne Andrzej Bargiel.

Krystian Walczak/ źródło: RedBull

 

SHISHAPANGMA SKI CHALLENGE 2013

To wyprawa rozpoczynająca projekt „Hic sunt leones'” (z łac. tu są lwy – ten termin służył do oznaczania terenów niezdobytych), wielki narciarski plan Andrzeja Bargiela, który chce zjechać z najwyższych szczytów Ziemi. 25-latek to trzykrotny mistrz Polski w skialpinizmie, rekordzista biegu na Elbrus z 2010 r., na nartach jeździ od dziecka. Rok temu był członkiem kierowanej przez Artura Hajzera wyprawy PZA na Lhotse. Sam Bargiel jednak bardziej czuł się narciarzem niż himalaistą: - Nie odnajdywałem się do końca w himalajskiej wspinaczce. Narty sprawiają mi większą satysfakcję, więc starałem się zrobić coś swojego - mówił Bargiel tuż przed wylotem w Himalaje. Niewiele brakowało, a wyprawa skończyłaby się kilka tygodni temu. 20 września Andrzej Bargiel nie czuł się najlepiej. Przez dwa dni siedział w bazie i nic nie jadł. Dopadła go grypa. 21 września spróbował wyjść w górę, w kierunku reszty ekspedycji. Podczas przekraczania lodowcowego potoku jeden z kijków zablokował się pośród skał i szarpnął do tyłu ciałem Bargiela. Andrzej upadł, a bark wypadł mu ze stawu. Dopiął swego dopiero kilka dni temu. Trudno oszacować ile prób zjazdu na nartach z Sziszapangmy zakończyło się powodzeniem. Nieoficjalna lista zjazdów na nartach z Sziszapangmy zawiera kilkanaście nazwisk, jednak w kilku przypadkach nie ma pewności, czy zjazd odbył się z samego wierzchołka. Jest na niej także inny Polak – legendarny Jerzy Kukuczka./wyborcza.pl

 

źródło: PANORAMA MAGAZINE